czwartek, 27 października 2016

SUŁTAŃSKI RODZYNEK NUMER DWA - WIELOKULTUROWOŚĆ

Przenieśmy się do czasów, gdy tron osmański dzierżył potężny Sulejman, a polski - Zygmunt II Waza...

Sulejman Wspaniały, władca Imperium Osmańskiego
O Wazie pisać nie będę. Chcę się bowiem skupić na renesansowym Imperium Osmańskim, które w swoich dziejach praktycznie zawsze pociągało barwnością i różnorodnością kultur.Ludzie błędnie kojarzą dzisiaj muzułmanów z tamtych terenów z dżihadystami, dokonującymi rzezi na niewiernych, z barbarzyńcami arabskiej krwi, odpowiedzialnymi za wojny w Afryce. W państwie Sulejmana schronienie znajdowało natomiast wielu Żydów, których pozbywali się Europejczycy, a także wyznawców innych religii.
Gdy władca ten podbijał różne tereny, nie nakazywał mieszkańcom na siłę wyznawać islamu. Wręcz przeciwnie - przeważnie mieli w tej kwestii dużą autonomię. Sulejman nie tyle chciał krzewić islam w każdym zakątku świata, co zdobywać nowe tereny i poddanych. Póki ludzie służyli mu i uznawali jego wielkość, mogli być nawet chrześcijanami. Walka z tą religią była tak naprawdę tylko jednym ze sztucznych argumentów zachęcających religijnych muzułmanów do walki z monarchią Habsburgów.


Karol Habsburg, rywal tureckiego sułtana



Jest to wiedza zdobyta przeze mnie z wielu źródeł. Niektórzy spierają się jednak co do tego, że innowierców traktowano w Imperium dobrze, bez szykan.

Z Wikipedii: "[...]Z drugiej strony nie-muzułmanie byli poddani instytucjonalnej dyskryminacji – musieli płacić władzom dodatkowe podatki i byli poddani różnym ograniczeniom prawnym. Chrześcijanie musieli dostarczać swoje dzieci jako janczarów do armii. Przejście na islam było także często jedyną drogą do kariery na sułtańskim dworze".

Wszyscy zgodni są natomiast co do jednego - państwo założone przez Osmana obfitowało w niezliczoną ilość mniejszości etnicznych i narodowych.


Do czego "piję", pisząc tego posta? Przede wszystkim do dwóch modeli polityki migracyjnej we współczesnym świecie. Pierwszy, francuski, zakłada, że imigranci są przyszłymi obywatelami państwa. Rząd nie wspiera zachowania tożsamości kulturowej mniejszości narodowych i etnicznych. Drugi model, angielsko-amerykański, cechuje się uznaniem wielokulturowości i wsparciem ze strony rządu skierowanym do grup narodowych. Migracje w ostatnim czasie są "gorącym" tematem. Istnieją zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy polityki Multi-Kulti. Jedni uważają, że kraje takie, jak Niemcy, USA czy Francja tracą na swojej tolerancji. Drudzy wręcz przeciwnie - chcą się integrować, a w łączeniu się kultur upatrują przyszłości świata.



Moja opinia na ten temat nie jest dokładnie sprecyzowana. Ogólnie rzecz biorąc nie popieram mieszania się kultur. Już dzieci małżonków różnej narodowości mają problemy z własną tożsamością narodową. Tam, gdzie pojawia się wielokulturowość, zanika patriotyzm i nasila się asymilacja jednej kultury przez drugą. Nie wspomnę już o wadze konfliktów religijnych, nad którymi żaden rząd nie jest w stanie zapanować. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, że nie popieram Multi-Kulti. Niektórzy ludzie zmuszeni są do migracji. Mój brat od ośmiu lat mieszka w Anglii wraz z rodziną. Byłabym więć hipokrytką, gdybym powiedziała, że wielokulturowość to zły pomysł, a każdy powinien mieszkać w swoim kraju.







Wszystko zależy od tego, jak dalekie lub bliskie są sobie dane kultury. Wiadomą rzeczą jest, że prawosławni i katolicy nie będą walczyć ze sobą tak, jak chrześcijanie i muzułmanie. Dopóki ktoś sprawuje porządek nad mniejszościami, wielokulturowość jest rzeczą piękną. Nie popieram na pewno zupełnie modelu francuskiego polityki migracyjnej - jak można doprowadzać stopniowo do całkowitego zaniku danej kultury? Przecież to właśnie na przeróżnych zwyczajach i obyczajach opiera się wszystko, co dzisiaj
wiemy i potrafimy.






I wreszcie, na sam koniec, pragnę przytoczyć słowa, które wypowiedział  H. D. Thoreau: "Nade wszystko powinniśmy być ludźmi, dopiero zaś potem obywatelami". Słowa piękne i znamienne. Przyszłość przyniesie nam odpowiedź na pytanie, czy bratanie się z innymi nacjami mimo barier wyjdzie nam na dobre.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz