czwartek, 3 listopada 2016

ROMANS Z SIENKIEWICZEM

Miałam około trzynastu lat, kiedy pierwszy raz obejrzałam w telewizji "Ogniem i mieczem". To było w jakieś narodowe święto, kiedy to zawsze puszczają na TVP Trylogię. Nie miałam pojęcia, co się dzieje na ekranie. Dopiero zaczynałam na poważnie uczyć się historii. Mimo to uważnie przyglądałam się momentom, kiedy pośród obrazów bitew pojawiały się daty lub wymawiano imię króla czy księcia.

Pierwszy zaimponował mi pan Podbipięta. Film oglądałam od momentu kiedy szlachetny rycerz ściął za jednym razem trzy głowy napastników i tym samym dotrzymał złożonego ślubu. Niedługo potem próbował przekraść się przez teren wroga do króla i zginął, zamordowany w okrutny sposób. Wtedy do akcji wkroczył Skrzetuski, kochanek pięknej Heleny.

Nie będę streszczać całej Trylogii, ale opowiem, co mnie w niej szczególnie poruszyło. W "Ogniem i mieczem" historia miłosnego trójkąta - Bohuna, Skrzetuskiego i Heleny. W uszach rozbrzmiewa mi wciąż "Dumka na dwa serca", kiedy wracam myślami do treści tej części wielkiego dzieła Sienkiewicza.



Moją pierwszą miłością przed Bohunem i Skrzetuskim jest jednak Michał Wołodyjowski. Mały rycerz zaimponował mi już sceną pojedynku z hardym Kozakiem. Kiedy wysadził twierdzę w Kamieńcu, chcąc dopełnic ślubu i nie zdradzić samego siebie, z oczu płynęły mi łzy.



"Potop" najmniej poruszył moje serce. Nie przemówiła do mnie zupełnie postać Oleńki, Kmicic natomiast w pewien sposób zaimponował mi, lecz jego historia nie zapadła mi zbytnio w pamięć.

Do śmierci pamiętać będę, jak na moich oczach ginął Azja Tuhajbejowicz, jak wbijano go na pal. Aż wstyd przyznać, ale okrucieństwo tamtej epoki budzi we mnie dreszczyk emocji. Tak to chyba już jest - szczególnie młodzi chłopcy marzą o wojnie, czytając książki o rycerzach, a gdy wojna przyjdzie, przeklinają ją.

W Trylogii odnalazłam świat, którego szukam. Do granic niedzisiejsza, pragnę móc choć czytać o niesamowitej, czystej miłości, o honorowych mężczyznach, tak niepodobnych do dzisiejszych jednostek, pretendujących do miana "samców", a nie potrafiących nawet przepuścić kobiety pierwszej w drzwiach. Kiedy gubię się w świecie elektroniki i ulicznego gwaru, zamykam oczy i pozwalam przenieść się do krainy, gdzie błyszczą czarne jak węgle, kozackie oczy Bohuna, gdzie pan Michał całuje swoją Basieńkę, Jarema Wiśniowiecki podkręca nerwowo wąsa, a hordy Tatarskie przemierzają stepy na swych koniach...

Niektórzy mówią, że Sienkiewicz pisał  nudno, ale nie zgadzam się z tym. To po prostu dzisiejszemu społeczeństwu brak czasu i cierpliwości, by smakować każde słowo, które wyszło spod pióra naszego wielkiego Henryka.



[...]Przez kurhany spopielałe 
Przez chutory w ogniu całe 
Snu już nie znam, step odmierzam 
By odnaleźć Cię.



Jakże pytać mam księżyca ? 
On się kocha w Twych źrenicach 
Słońce zgoni, step zasłoni 
Nie odnajdę Cię 



Mój miły...


Jakże pytać mam Kozaka ? 


Co na miłość chorą zapadł 


On by z żalu świat podpalił 
Gdyby stracił...


Cię...

Mnie...[...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz