czwartek, 22 września 2016

MUZYKA NIEKONIECZNIE DLA MOICH USZU

Piąta trzydzieści - o tej godzinie wstaję codziennie ( naturalnie oprócz weekendów ). Podczas robienia kawy i śniadania, pospiesznego ubierania się i porannej toalety jestem cała w skowronkach. Ludzie często pytają mnie, skąd o świcie bierze się u mnie ta energia. Odpowiedź jest prosta: od chwili, w której każdego poranka otwieram oczy wraz z dźwiękiem budzika, towarzyszy mi MUZYKA.

Jadąc do szkoły autobusem, niemal zawsze wkładam do uszu słuchawki. Zamykam się w swoim świecie i patrząc na mijane budynki, drzewa i ludzi, uśmiecham się. Wsłuchuję się w pierwsze takty ulubionej piosenki. Rankiem wybieram zazwyczaj wesołe, żywe melodie, które dodają energii i pomagają się rozbudzić. Gdy wracam ze szkoły, stawiam na spokojniejsze utwory.

Skąd u mnie to zamiłowanie do muzyki? Mój tata potrafił grać na każdym instrumencie, ktory akurat wpadł mu w ręce. Moje siostry od małego śpiewały - i to jak pięknie! Ja wprawdzie kocham śpiewać, lecz nie umiem; potrafię grać tylko na flecie prostym (jak większość polskich dzieci, bo uczą tego już w podstawówce), lecz słuch muzyczny mam dobry. Każdy frament, każdy najmniejszy kawałeczek moich ukochanych piosenek sprawia, że mam dreszcze. Jakie to piosenki?

Gustuję przede wszystkim w muzyce pop, szaleję na punkcie rock 'n' rolla i nierzadko wracam do piosenek polskich zespołów z czasów mojego rodzeństwa, takich jak Lady Pank, Perfect czy Czerwone Gitary. Bliskie są mi utwory Briana Adamsa. Nie znaczy to oczywiście, że nie lubię współczesnych wykonawców. Niektórzy mają piękne głosy, a ich twróczość niesie ze sobą jakieś przesłanie. Jaka jest według mnie recepta na idealną piosenkę? Oto ona:

rozbudowany tekst, który wnosi coś do mojego życia + bogactwo przeróżnych dźwięków + oryginalny głos wykonawcy, najlepiej mężczyzny = piosenka, którą z pewnością pokocham

Można by się zastanowić, skąd taki tytuł posta: "Muzyka niekoniecznie dla moich uszu". Otóż z przykrością stwierdzam, że coraz mniej wykonawców tworzy wartościową muzykę. Jakby to ująć - na świecie jest mnóstwo pseudomuzyków, tworzących pseudomuzykę. Napychają nam oni głowy kiczowatymi tekstami i próbują zadowolić nudnymi, monotonnymi melodiami. To nie tylko moje spostrzeżenie; ilekroć rozmawiam z ludźmi w moim wieku, słyszę tego typu opinie. Szczęśliwie większość młodych ludzi woli powracać do twóczości ulubionych wkonawców swych rodziców czy dziadków. Z pogardą wypowiadając się o tzw. "artystach" współczesnej polskiej sceny, z rozrzewnieniem przypominają sobie teksty Niemena i ubolewają nad tym, że nie ma już dzisiaj takich talentów.

Świat się zmienia. Rozumiem to, lecz coraz częściej odnoszę pewne przykre wrażenie, że zamiast próbować uczynić ogłupiałe społeczeństwo mądrym, przerabia się wszystko tak, by głupim było prościej funkcjonować. Dzieciom siedzącym całymi dniami na portalach społecznościowych łatwiej jest wykrzykiwać powtarzające się wciąż i nie mające większego sensu wersy piosenek młodych, polskich gwiazdeczek typu Margaret, niż czerpać garściami z utworów autorstwa najwybitniejszych światowych muzyków.

Cieszę się, że dane mi było poznać PRAWDZIWĄ MUZYKĘ. Współczuję natomiast tym, którzy nigdy nie płakali lub nie mieli gęsiej skórki, słuchając pięknych melodii - to jeden z tych smaków życia, bez których poznania człowiekowi jakoś trudno jest umierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz